NOVUM Ortopedia Piotr Kominiak i Marcin Ferenc

YouTube to medium, które nie znika. Na Facebooku post ma krótką żywotność. Jeśli nagramy film o naszej usłudze na YouTube, to on tam zostaje. Można go promować różnymi kanałami – na stronie, w social mediach. Jeśli usługa jest wciąż aktualna, to nawet po dwóch latach możemy pacjentowi wysłać link i film nadal będzie wartościowy.

Nasze filmy, oprócz przyciągania nowych pacjentów, niosą wartość intelektualną i edukacyjną. Co ciekawe, oglądają je również koledzy z branży. Filmy są zrozumiałe dla przeciętnego odbiorcy, ale okazuje się, że ortopedzi również z nich korzystają.

Ważne jest też to, że macie nad nami taki „patronat” – przesyłacie ciekawe materiały, artykuły, szkolenia. Mamy dostęp do waszych materiałów edukacyjnych. Ciągle coś nowego się pojawia. Nie zostajemy z tym sami.

To wszystko sprawia, że jesteśmy pod stałą opieką. Czujemy się zaopiekowani.

Każdy z nas, z naszego zespołu, obawiał się występów przed kamerą. Niestety, YouTube jest bardzo specyficznym medium. To wyjątkowa gliwicka interakcja filmowa. Tu nie da się działać incognito, jak przy tekście pisanym. Tu nie ma miejsca na posty. To są po prostu filmy, a każdy naturalnie boi się występować przed kamerą.

Większość ludzi tego nie lubi. Ja, na przykład, nie cierpię tego robić. Może miałem trochę doświadczenia wcześniej, bo zdarzało mi się występować, ale mimo to moją główną obawą jest strach przed kamerą – jak wypadniemy, jak nas inni ocenią.

Myślę, że to jest główny problem wszystkich. W naszych filmach angażujemy cały zespół i każdy, kto zaczyna z nami przygodę, ma tę samą obiekcję – bardzo się stresuje, szczególnie przed pierwszym filmem. Później jest już dużo lepiej, z każdym kolejnym nagraniem.

Co ciekawe, nie mam żadnych stresów związanych z wystąpieniami publicznymi. Wielokrotnie występujemy na kursach, szkoleniach, kongresach – to część naszej działalności zawodowej. Ale występowanie przed wieloma osobami na żywo to coś innego. Wtedy nie widzę siebie, nie oglądam nagrania, nikt mi go nie pokazuje – i to mnie nie emocjonuje.

Tutaj natomiast, siłą rzeczy, nagranie trzeba potem obejrzeć, wysłuchać, dodać przebitki. Trzeba to skonfigurować, zmontować – i to jest stresujące: oglądać samego siebie. Człowiek zaczyna analizować, jak się prezentuje, jakie ma odruchy, mimikę – czy się uśmiecha, kiwa głową – i to staje się wyzwaniem.

Jednak to też uczy. Człowiek zaczyna się kontrolować również w innych sytuacjach, nie tylko przed kamerą. Nawet rozmawiając z pacjentem, bardziej pilnuję, jak wyglądam, czy się uśmiecham – żeby nie wyglądać zbyt poważnie czy oschle. Bo oglądając pierwsze filmy, sam pomyślałem: „Jaki smutas!”

Finalnie, najważniejszym czynnikiem, który pomógł nam w decyzji o YouTubie, była potrzeba dostosowania się do współczesnych czasów. Jeśli chcemy funkcjonować jako firma, rozwijać się, przyciągać więcej pacjentów – musimy być obecni w mediach, z których korzysta nasza grupa docelowa. Młodsze pokolenia mniej czytają, a więcej oglądają. Musimy tam być, i to w sposób dla nich zrozumiały.

Dodatkową wartością dla pacjentów są wywiady – rozmowy z osobami, które przeszły leczenie. To pomaga innym oswoić się z tematem zabiegu. Film pokazuje, że to wszystko jest do zrobienia, że to nie takie straszne.

Na początku wydawało mi się, że będzie prościej. Że zapamiętam więcej tekstu, że będzie szło płynniej. Okazało się, że trzeba korzystać z trików montażowych. Nagrywanie to wysiłek. Na początku stres był większy. Teraz przygotowujemy się mniej, jesteśmy bardziej spontaniczni, bo mówimy o tym, co wiemy. Scenariusze są krótkie, konkretne – pytania i odpowiedzi.

Często scenariusz modyfikujemy w trakcie nagrania. Wywiady są świetne – jeśli obie osoby są przygotowane, rozmowa rozwija się naturalnie. Ale mimo wszystko – bez scenariusza nie ma sensu zaczynać. Spontan na początku nie działa. Nawet z doświadczeniem – warto się przygotować.

Z czasem nagrywamy coraz więcej filmów w krótszym czasie. Dziś nagraliśmy 13 filmów od 8:30 do 15:30. Kiedyś zaczynaliśmy od 5-6 filmów. Teraz to idzie sprawniej, bo się rozwinęliśmy, a Ty jesteś elastyczny czasowo i dobrze przygotowany.

Dla nas, ludzi mocno zajętych, możliwe jest nagrywanie tylko w weekendy. I to działa – raz nagrywaliśmy nawet w niedzielę, bo sobota była zajęta.

Pokonanie obaw przed kamerą daje dużą wartość. YouTube jest wciąż niedocenianym medium przez przedsiębiorców. Nadal jesteśmy w pewnym sensie pionierami. Kiedy konkurencja się obudzi, my będziemy mieć już dziesiątki filmów i oni tego nie nadrobią.

YouTube to przewaga konkurencyjna. Tu jest mniejszy tłok niż na Facebooku czy Instagramie. To wymaga odwagi, przygotowania, sprzętu, montażu. Samodzielnie byłoby to zbyt czasochłonne. Nie mamy na to czasu ani zasobów.

W naszej branży garażowe filmy się nie sprawdzą. Chcemy jakości. A to wymaga współpracy z profesjonalistami. To inwestycja, ale się zwraca.

Nasze działania marketingowe są rozbudowane – łączymy YouTube z Facebookiem, Instagramem, stroną i blogiem. Film opublikowany na YouTubie wspieramy postami i publikacjami. Każdy film prędzej czy później trafia też na bloga w formie tekstowej.

Strona internetowa to nasze medium. Filmy też są nasze. Media społecznościowe – nie. Algorytmy mogą się zmienić, właściciele platform – też. Dlatego musimy łączyć media społecznościowe z własną stroną i blogiem.

Strona to synteza. Nie da się na niej zmieścić wszystkiego. Ale link do filmu – obraz wart tysiąca słów – to ogromna wartość. YouTube rozszerza możliwości klasycznej strony internetowej.

Zobacz również

Zamów wycenę swojego wideo

Umów bezpłatną konsultację z naszym YouTube Masterką